Jest pieknie jest cudownie i jest goraco :))) ale wszystko zaczelo sie od pociagu.
Mombaj nie chcial nas wypuscic, kiedy zajechalismy na nasza pierwsza stacje, z ktorej mielismy podjechac 5 przystankow do stacji z ktorej mielismy wyjezdzac okazalo sie ze dzis nie jezdza tam pociagi bo sa remonty hahaha ale bilet nam sprzedali. Na szczescie czasem mamy szczescie :) i znowu nawinol sie ktos, kto nam pomogl. Podjechalismy 4 stacje do przodu i zostala nam przeprawa do stacji z ktorej mielismy wyruszyc na Goa. Znalezlismy riksze i podjechalismy, oczywiscie jakims dziwnym trafem pan riksiarz dokoptowal nam jeszcze 2 pasarzerow i jechalismy w 5 osob i dwa plecaki w malej rikszy hahahaha.
Pociag znaleziony bez problemu i ruszamy w droge. W drodze oczywiscie karaluchy i my na dobre nam to wyszlo Adam pierwszy raz widzial na zywo karaluchy, a Pawel nimi strzelal hahah :))) nasza zabawa tak trwala do 1;35 w nocy albowiem koleje sa tutaj odziwo punktualne ( PKP moze sie uczyc tylko w tej kwestii )
Mielismy dwa rozwiazania albo zostajemy do rana na dworcu albo jechac w miasto i noc, Pawel zdecydowal ze jedziemy w miasto, riksiarz jak zwykle znalazl sie w mgnieniu oka , wygladal jak Bin Laden :))) malo tego ewidentnie nie wiedzial gdzie mamy jechac, ale caly czas twierdzil ze wie.
Pawel stwierdzil ze damy rade i pojechalismy :))) po 20 minutach bladzenia gdzies miedzy plaza a miastem buszem a watachami psow, wysadzil nas niby pod naszym celem podrozy. Nie byl to jednak nasz cel podrozy. Postanowilismy sie rozlozyc przed wejsciem do Guest Housu, bo nikogo nie bylo na zewnatrz. Noc, cisza , 3;00 w nocy MY i ganiajace sie psy - nie trwala ta sielanka dlugo, bo wyszla wlascicielka w koszuli nocnej :))) i nas wygonila , powiedziala ze nie ma pokoju.
Wiec poszlismy przed siebie :)) lazilismy tam i z powrotem psy nam towarzyszyly. Pawel sie nie przejmowal a Adam sie bal. W calej tej beznadziejnosci Adam chcial isc do kosciola spac, ale Pawel mu nie pozwolil bo stwierdzil ze to juz by bylo przegiecie :))) Siedlismy wiec na krawezniku na skrzyzowaniu drog pod latarnia w centrum wiochy i czekamy na dzien. A psy wciaz ganiaja :)))
Adam stwierdzil ze jego modlitwy zostaly wysluchane i stal sie doslownie cud. :)))
Nagle przed czwarta rano ciemno wciaz jak w dupie zaczely sie zbierac w okol nas lokalne kobiety z koszami na glowie, ogolnie wybuchlo zamieszanie w srod ludnosci tubylczej :))))
Zamieszanie trwa w najlepsze, Adam juz prawie spal na chodniku, a tu nagle jedna z Pan powiedziala ze ona ma pokoj uffffffffffff.
Pawel poszedl zobaczyc, a Adam spal dalej wsrod kobiet z koszami na glowach, psow, i zamieszania.
Pawel wrocil po 5 minutach i mowi JESTESMY URATOWANI :))))) Pokoj okazal sie superowym apartamentem z 2 sypialniami kuchnia i zajebista lazienka z ciepla woda ( bo to tutaj luksus) za 24 zl - chwilo trwaj :))))) - To bylo w poniedzialek 4 rano :)))
Teraz co bedziemy pisac lezakujemy 3 dni piekna plaza, super slonce i super Hawaje ( knajpa w ktorej lezymy, jemy, pijemy i opalamy sie ) lenistwo super max total efekt :)))))
Dzisiaj w ramach rozrywki kolejowej, by nie wypasc z rytmu postanowilismy podjechac na naszych super nie wygodnych rowerkach na stacjie kolejowa i kupic bilety na piatek do TELLICHERRY. Zajelo nam to tylko godzine - jestesmy coraz sprawniejsi. Doradzamy nawet innym bialym jak skutecznie i szybko kupic bilety :)))))
Plany na najblizsze 2 dni - lezakowanie :)))) zdjecia niech mowia same za siebie.
P.S. czemu geriatria? w naszej ukochanej knajpie srdenia wieku 70 lat ale wszyscy sa tak luzni i przyjazni - chillout na maxa :)))))
Mombaj nie chcial nas wypuscic, kiedy zajechalismy na nasza pierwsza stacje, z ktorej mielismy podjechac 5 przystankow do stacji z ktorej mielismy wyjezdzac okazalo sie ze dzis nie jezdza tam pociagi bo sa remonty hahaha ale bilet nam sprzedali. Na szczescie czasem mamy szczescie :) i znowu nawinol sie ktos, kto nam pomogl. Podjechalismy 4 stacje do przodu i zostala nam przeprawa do stacji z ktorej mielismy wyruszyc na Goa. Znalezlismy riksze i podjechalismy, oczywiscie jakims dziwnym trafem pan riksiarz dokoptowal nam jeszcze 2 pasarzerow i jechalismy w 5 osob i dwa plecaki w malej rikszy hahahaha.
Pociag znaleziony bez problemu i ruszamy w droge. W drodze oczywiscie karaluchy i my na dobre nam to wyszlo Adam pierwszy raz widzial na zywo karaluchy, a Pawel nimi strzelal hahah :))) nasza zabawa tak trwala do 1;35 w nocy albowiem koleje sa tutaj odziwo punktualne ( PKP moze sie uczyc tylko w tej kwestii )
Mielismy dwa rozwiazania albo zostajemy do rana na dworcu albo jechac w miasto i noc, Pawel zdecydowal ze jedziemy w miasto, riksiarz jak zwykle znalazl sie w mgnieniu oka , wygladal jak Bin Laden :))) malo tego ewidentnie nie wiedzial gdzie mamy jechac, ale caly czas twierdzil ze wie.
Pawel stwierdzil ze damy rade i pojechalismy :))) po 20 minutach bladzenia gdzies miedzy plaza a miastem buszem a watachami psow, wysadzil nas niby pod naszym celem podrozy. Nie byl to jednak nasz cel podrozy. Postanowilismy sie rozlozyc przed wejsciem do Guest Housu, bo nikogo nie bylo na zewnatrz. Noc, cisza , 3;00 w nocy MY i ganiajace sie psy - nie trwala ta sielanka dlugo, bo wyszla wlascicielka w koszuli nocnej :))) i nas wygonila , powiedziala ze nie ma pokoju.
Wiec poszlismy przed siebie :)) lazilismy tam i z powrotem psy nam towarzyszyly. Pawel sie nie przejmowal a Adam sie bal. W calej tej beznadziejnosci Adam chcial isc do kosciola spac, ale Pawel mu nie pozwolil bo stwierdzil ze to juz by bylo przegiecie :))) Siedlismy wiec na krawezniku na skrzyzowaniu drog pod latarnia w centrum wiochy i czekamy na dzien. A psy wciaz ganiaja :)))
Adam stwierdzil ze jego modlitwy zostaly wysluchane i stal sie doslownie cud. :)))
Nagle przed czwarta rano ciemno wciaz jak w dupie zaczely sie zbierac w okol nas lokalne kobiety z koszami na glowie, ogolnie wybuchlo zamieszanie w srod ludnosci tubylczej :))))
Zamieszanie trwa w najlepsze, Adam juz prawie spal na chodniku, a tu nagle jedna z Pan powiedziala ze ona ma pokoj uffffffffffff.
Pawel poszedl zobaczyc, a Adam spal dalej wsrod kobiet z koszami na glowach, psow, i zamieszania.
Pawel wrocil po 5 minutach i mowi JESTESMY URATOWANI :))))) Pokoj okazal sie superowym apartamentem z 2 sypialniami kuchnia i zajebista lazienka z ciepla woda ( bo to tutaj luksus) za 24 zl - chwilo trwaj :))))) - To bylo w poniedzialek 4 rano :)))
Teraz co bedziemy pisac lezakujemy 3 dni piekna plaza, super slonce i super Hawaje ( knajpa w ktorej lezymy, jemy, pijemy i opalamy sie ) lenistwo super max total efekt :)))))
Dzisiaj w ramach rozrywki kolejowej, by nie wypasc z rytmu postanowilismy podjechac na naszych super nie wygodnych rowerkach na stacjie kolejowa i kupic bilety na piatek do TELLICHERRY. Zajelo nam to tylko godzine - jestesmy coraz sprawniejsi. Doradzamy nawet innym bialym jak skutecznie i szybko kupic bilety :)))))
Plany na najblizsze 2 dni - lezakowanie :)))) zdjecia niech mowia same za siebie.
P.S. czemu geriatria? w naszej ukochanej knajpie srdenia wieku 70 lat ale wszyscy sa tak luzni i przyjazni - chillout na maxa :)))))
Ale czad! :))))
OdpowiedzUsuń